„Duch puszczy” – wstęp do „Dersu Uzała”, wydanie III, 1960r. MON
Włodzimierz Arsenjew, zapalony podróżnik i badacz KrajuUssuryjskiego, podczas swoich licznych wypraw nieraz korzystał z pomocy tubylczych przewodników, lecz żaden nic, pozostawił po sobie tylu żywych i gorących wspomnień co Gold – Dersu Uzala.
Poznanie z Dersu nastąpiło w 1902 roku w dzikiej leśnej głuszy, w pobliżu źródeł rzeki Lefu. Samotny myśliwy Dersu Uzała tropiąc postrzeloną sarnę natknął się na ślady ludzkie i one zaprowadziły go do obozu Arsenjewa. Zjawił się nagle wśród nocy, a zaproszony do ogniska chętnie przyjął gościnę.
Dersu Uzała, niedużego wzrostu, krepy, odznaczał się dużą siłą fizyczną. Pierś miał rozwiniętą, ręce muskularne, mocne, nieco krzywe nogi. Jego opalona twarz była typowa dla tubylców: wydatne kości policzkowe, maleńki nos, oczy mongolskie z fałdką na powiekach i szerokie, usta ozdobione mocnymi zębami. Ciemnopłowe wąsy okalały mu górną wargę, a mała, rudawa, bródka otaczała podbródek. Oczy ciemnoszare spoglądały spokojnie i nieco naiwnie. Wyrażały prawość charakteru i dobroduszność.
„Było w nim coś szczególnego – opowiada Arsenjew. — Mówił po prostu, cicho, zachowywał się skromnie. Rozgadaliśmy się. Gość opowiadał mi długo o swoim życiu, i im więcej mówił, tym bardziej wydawał mi się sympatyczny. Miałem przed sobą pierwotnego myśliwego, który całe życie spędził w tajdze. Ze słów jego dowiedziałem się, że środki do życia zdobywał, za pomocą strzelby, którą odziedziczył, po ojcu; zdobycze z polowania wymieniał u Chińczyków na tytoń, proch i ołów. Opowiedział mi potem, że ma pięćdziesiąt trzy lata, że nigdy nie miał domu, żył zawsze pod gołym niebem i tylko zima budował sobie tymczasową jurtę z dębnika albo kory brzozowej”.
Sympatia była obopólna: Dersu bez słowa przyłączył się do ekspedycji, a dla Arsenjewa zaczęła się najwspanialsza przygoda, jaka przeżył kiedykolwiek w tajdze.
Jak żywe stanęły mu przed, oczyma postacie z powieści Fenimora Coopera czy Mayne Reida z zachłannością czytywanych w dzieciństwie. Oto miał przed sobą żywego bohatera ukochanych niegdyś książek wytrawnego tropiciela, prawdziwego ducha puszczy, znającego jej tajemną mowę, umiejącego czytać w niej, jak w otwartej księdze.
Podczas wspólnych wędrówek ten leśny człowiek od-słaniał mu tajniki przyrody, uczył go jej mowy, odwiecznych praw i przykazań rządzących pierwotną, tajgą. Dla Dersu nie istniały żadne tajemnice. Niby jasnowidz wiedział o wszystkim. Ze śladów, z połamanych gałązek, z drzewka z lekka przygiętego potrafił odczytać, kto szedł przed nimi. Czy zwierz, czy człowiek, jak wyglądał, co robił.
Dersu – człowiek pierwotny – szanował, prawa tajgi. Żadne zwierzę, nawet drapieżne, nie jest okrutnikiem – poluje, aby nasycić głód. Dersu Uzała żyjący w harmonijnym zespoleniu z przyrodą, zdobywa pożywienie, podobnie jak czworonożni mieszkańcy tajgi – również poluje, ale z oburzeniem protestuje przeciw strzelaniu do zwierząt bez istotnej potrzeby. Pojęcie polowania dla sportu jest mu obce.
Prawa tajgi! Jakże niezwykła jest scena, gdy Dersu wpatrzony w ciemność przemawia do czającego się, groźnego Amby – ussuryjskiego tygrysa. Najpierw przeprasza go, że wszedł nieświadomie na jego ścieżkę łowiecką. Przeprasza i odchodzi, lecz gdy straszny zwierz zaczyna nękać myśliwych na ich drodze, oburzenie Dersu nie ma granic. Staje i głośno wygarnia tygrysowi, co myśli o jego postępowaniu.
– Co szukasz, Amba? Czego chcesz? Nasza droga chodzi, tobie przeszkadza nie ma. Czy w tajdze mało miejsca?
Arsenjew nie widział przedtem, aby Dersu był kiedykolwiek tak wzburzony. W oczach jego widniała głęboka wiara, że Amba słyszy i rozumie jego słowa. Był pewien, że tygrys albo przyjmie wyzwanie, albo zawstydzony oddali się.
Stał wśród nocy gotowy do walki jak jakiś mityczny rycerz naprzeciw smoka. Ta chwila ciszy była przerażająca. Z trudem Arsenjew opanowywał nerwy, trzymając karabin gotowy do strzału.
A Dersu? Z twarzą zastygłą czekał. Po kilku minutach zarzucił, strzelbę na ramie i zapalił fajkę. Zawstydził tygrysa i zmusił go do odejścia. Prawa tajgi nie zostały naruszone.
Wspomnienia głębokich i niezwykłych przeżyć doznanych podczas wspólnych wędrówek z Dersu – mądrym, leśnym człowiekiem, który otworzył przed nim zamknięty na siedem pieczęci dla Europejczyka świat przyrody, stały się bodźcem do napisania tej książki. Ułożyły się one w artystyczny kształt przemawiający do czytelnika urokiem prawdziwej przygody i jakimś ludzkim ciepłem emanującym z kart tej porywającej książki. Jestem zachwycony i oczarowany jej siłą plastyczna pisał w liście do Arsenjewa Maksym Gorki. Udało się. Wam połączyć w sobie Brehma i Fenimora Coopera – a to, proszę, wierzyć, niemarna pochwała.”
Możliwość komentowania Duch puszczy została wyłączona