Dersu Uzala: Blog about Dersu Uzala and V. Arsenyev.

nie
27
Lis '05

Dersu a komunizm i chrześcijanizm

Moje archeologiczno-internetowe poszukiwania (czasem czuję się niczym Indiana Jones) dają nieraz zaskakujące rezultaty. Bowiem czyż nie jest to niesamowite, że Dersu jest na liście 100 najlepszych filmów (w kategorii „wartościowy”) ułożonej na stulecie kina przez… Watykan, a z drugiej strony Dersu jest w bibliotece pewnej amerykańskiej organizacji… komunistycznej? I ani jedno, ani drugie mnie nie dziwi! Zupełnie to rozumiem, ale nie wiem czy umiałbym to uzasadnić…

Otóż różne cywilizowane ideologie często bazują na tym, co w człowieku jest pierwotne, naturalne… Oczywiście zapytacie co to znaczy „pierwotne”, „naturalne”. Myślę, że tymi określeniami można nazwać człowieka takiego jak Dersu – wyrosłego i żyjącego w małej, plemiennej grupie ludzi.

Dobroć Dersu, potrzeba dzielenia się z innymi, troska o nieznajomych ludzi i zwierzęta, troska o tzw. środowisko naturalne to wszystko wypływało w przypadku Dersu z serca, a nie z głowy. To nie była ideologia, ale wynik nieskażonego cywilizacją wychowania i niesłychanie trudnych warunków życia.

Dobroć na którą my sobie czasem „pozwalamy” w imię „wartości chrześciajańskich”, ideologii komunistycznej, ekologicznej itp. jest naprawdę żałosna. Tak, jestem żałosnym człowiekiem. Gdybym miał odwagę porównać się do Dersu to chyba bym zapłakał nad sobą.

Jest wiele różnych spraw, które ogólnie można nazwać mianem cywilizacja. Otóż cywilizacja zatruwa nam serce. Spycha serce gdzieś daleko w głąb. To umysł jest najważniejszy, Ja, ego, wola… Często szlak mnie trafia, gdy słyszę samego siebie, zaczynającego każde zdanie od „Ja”. Często myślę: jak taki beznadziejny człowiek śmie pisać coś o Dersu. Nie dorastam mu do pięt.

Co, nie rozumiecie tego jeszcze? Tacy ludzie jak Dersu to dla nas przybysze z kosmosu! Przybysze ze świata, który ginie. Świata, który MY zadeptujemy naszymi butami. Nierozumiemy ich. Ich mądrość nie trafia do nas. Potrzebujemy jakiegoś filtru, jakiegoś przekaźnika, jakiegoś translatora… Takimi filtrami są komunizm, chrześcijanizm, ekologia… Trzeba to jakoś nazwać, zaizmować, żeby była jakaś szansa dostrzeżenia przez nas – ludzi (pożal się boże) cywilizowanych.

I tak też się stało z Dersu. Już Arseniew w swej książce (pisanej przecież za czasów komunistycznych) wspomina o „pierwotnym komuniźmie Dersu”. Ale to nie razi. W liście z 1924 roku do W.G. Bogorazu napisał: „…ja opisał pierwobytnyj kommunizm, osobuju taeżnuju etiku, delikatnost tuziemca, kotorogo jeszcze nie kosnułas ciwilizacja bolszowo goroda. Dersu dejstwitielno pogib tolko potomu, szto ja ubieł jego iz tajgu w gorod. Ja do sich por nie mogu siebie etogo prostit…”

Film Babayana, nakręcony w 1961 roku, pierwsza, rosyjska adaptacja książek Arsenjewa, próbował wykorzystać tę historię dla komunizmu. Wydaje mi się, że są w tym filmie pewne małe zgrzyty, ale nie zależy mi na tym, by ten film jakoś krytycznie oceniać. Staram się widzieć w nim to, co piękne i dobre.

Prawda jest okrutna. Każdego dnia zabijamy Dersu. Fizycznie lub psychicznie. Jak to możliwe? Choćby zabijamy Dersu w każdym dziecku. Odbieramy pierwotną, naturalną naiwność, mądrość, miłość, dobroć, a dajemy… co? Ideały religijne, którymi sami wcale nie chcemy żyć. Gdzie, pytam się, gdzie jest ta miłość bliżniego, chęć wyrzeczenia się siebie i wszystkiego, co twoje, które co niedziela Jezus pokazuje ci swoim przykładem?! Jest rozsądnie mieć konto w boskim banku, żeby w razie potrzeby skorzystać z pomocy, ale tak naprawdę to myślisz sobie: mogę się do ciebie pomodlić, ale do mojego życia się Jezu nie wtrącaj.

Co chcę powiedzieć? Może to, że zupełnie źle widzimy granice. Zupełnie źle oceniamy sytuację na polu bitwy. Nie tam gdzie trzeba dostrzegamy wrogów i przyjaciół. Chrześcijaństwo przeciwstawiamy komunizmowi, ale to błąd. Ta granica przebiega w nas. W nas samych, a nie gdzieś na zewnątrz.

Do cholery, bądź sobie chrześcijaninem, jak chcesz bądź sobie komunistą, bądź markso-katolikiem, bądź sobie kim chcesz, ale bądź też… człowiekiem. Dorośnij do człowieczeństwa. Walcz o to, by twoje serce było czyste, było dziecięce.

Powieś sobie na ścianie obrazek św. Frańciszka, Buddy, Lenina…, ale nie po to, by walczyć z ich cieniami, a po to, by walczyć z samym sobą! Walczyć z własnym egoizmem, wygodnictwem, przemądrzalstwem, porządliwością, materializmem…

To przecież Ja strzeliłem do Dersu, Ja go zabiłem. Skruszony próbuję budować mu pomnik. Staram się być dobrym chrześcijaninem, (choć równie dobrze mógłbym starać się być dobrym komunistą, buddystą, wsie rawno). Lecz czy staje się lepszym człowiekiem?

1 Comment »

One Response to “Dersu a komunizm i chrześcijanizm”

  1. eclektic jack Says:

    a jak byś się starał być dobrym nazistą, też byłoby wsie rawno?